Polscy publicyści niewiele poświęcili temu wydarzeniu uwagi. A jego polityki zagranicznej prawie nie zauważają.

Kiedy w grudniu 2012 r. prezydent jechał do Chin to niewiele redakcji wysłało z nim swojego korespondenta. Uznano, że nic się nie wydarzy. A wizyta była przełomową, stała się nowym rozdaniem w stosunkach z tym mocarstwem.

Prezydent ma jednak wizję swojej polityki zagranicznej. Nie do końca zgadza się z polityką prowadzoną przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. I mówi o tym otwarcie. Kiedy minister Sikorski wygłosił pod koniec ubiegłego roku przemówienie w Berlinie na temat federalizmu europejskiego, to Komorowski był jego największym krytykiem.

Nie dąży jednak do zdominowania rządu w tej kwestii. Dlatego też doszło tutaj do swoistego podziału kompetencji między rządem i prezydentem. Premier i rząd zajmują się przede wszystkim Unią Europejską, którą uważają za swoisty „rynek wewnętrzny”. Z kolei prezydent skupił się na stosunkach „po za” unijnych. Paweł Wroński, publicysta „Gazety Wyborczej” zwraca jednak uwagę, że prezydent Komorowski spełnia także rolę swoistego zaworu bezpieczeństwa w stosunkach z innymi państwami.

Kiedy prezydent USA Barack Obama niefortunnie użył terminu „polskie” obozy śmierci i doczekał się ostrej reakcji polskiej sceny politycznej, prezydent Komorowski w swoim liście spokojnie poprosił go wyjaśnienia. Prezydent USA przeprosił i napisał, że nie było polskich obozów, lecz były nazistowskie obozy śmierci.

Bronisław Komorowski, pochodzący z Litwy, kiedy dwa lata temu został wybrany na prezydenta Polski uznany został za ostatnią nadzieją na poprawę psujących się stosunków polsko-litewskich. Litewskie media podkreślając jego pochodzenie wyrażały nadzieję, że stanie się przeciwwagą dla nielubianego tutaj ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. Myślano, że przekona premiera Donalda Tuska do zmiany polskiej polityki względem Litwy.

Szybko okazało się jednak, że prezydent zgadza się z rządem co do celów tej polityki, nie zgadza się z metodami jej prowadzenia. Jest on zwolennikiem polityki miękiej i cierpliwej. W jego opinii to Litwa ponosi większą odpowiedzialność za pogorszenie stosunków między krajami, bo wciąż nie potrafi rozwiązać kwestii praw dla mniejszości polskiej. Ale to nie oznacza, że Polska powinna wywierać presję na Wilno.

Właśnie dlatego wizyty prezydenta Komorowskiego na Litwie były w wyraźnej opozycji do postawy ministra Sikorskiego i miały za zadanie pokazanie politykom zarówno litewskim jak i polskim, że tylko cierpliwość i rozmowa może pomóc w rozwiązaniu konfliktu .

Prezydent Komorowski wiele razy powtarzał, że zna Litwinów i wie, że są uparci i ambitni. Dlatego też zawsze pod wpływem nacisków z zewnątrz będą powtarzali „nie”, nawet jeśli nie ma to sensu i jest sprzeczne z interesami Litwy. Jesienią zeszłego roku w w radiu TOK FM wyraźnie powiedział co myśli o polityce Wilna wobec polskiej mniejszości na Litwie. Według niego Polska zbyt długo zwlekała z kwestią rozwiązania sprawy polskiej mniejszości. I kolejny raz powtórzył, że zna Litwinów i wie, że polityka nacisków nie odniesie skutku i, że trzeba szukać innych rozwiązań. Tym razem, swoją myśl, na swoje nieszczęście, ujął w formie znanego polskiego przysłowia o upartej kozie, która nie chce przyjść do woza, chociaż mogłaby tam znaleźć świeżutkie pędy traw. Po tej wypowiedzi prezydent Komorowski został dopisany do czarnej listy wrogów Litwy – od razu tuż za ministrem Sikorskim.

Wysiłki prezydenta nie zostały docenione, ale prezydent nie poddaje się. Po ostatniej, prywatnej wizycie na Litwie, podczas której uczestniczył w pogrzebie swojej cioci, powiedział dziennikarzom, że jego zapał w odwiedzaniu Litwy nie osłabł. A to oznacza, że nadal będzie szukał ścieżki dojścia do litewskich polityków.

I chociaż do końca prezydenckiej kadencji Bronisławowi Komorowskiemu pozostało jeszcze kilka lat, to polscy publicyści wróżą mu drugą kadencję. Według nich, jego stabilne, przewidywalne, a tym samym nudnawe rządy mogą stać się wartością samą w sobie szczególnie w zetknięciu ze zmienną i gwałtowną naturą Jarosława Kaczyńskiego. Lider PiS nie ukrywa swoich ambicji prezydenckich. Z kolei zwycięstwo Komorowskiego stałoby się wielkim atutem dla obecnie rządzących w najbliższych wyborach parlamentarnych w 2015 r. Póki co litewscy politycy nie za bardzo mogą więc liczyć na zmianę ekipy rządzącej w Warszawie.

Source
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion (25)