- Przybyłeś na Litwę przed 20 laty. Wtedy tu trwała rewolucja, z pewnością było ciekawie? Czy teraz kiedy sytuacja się ustabilizowała, życie na Litwie nie stało się nudne?

Wręcz przeciwnie. Kiedy zaczynasz się wgłębiać w sytuację, o ile oczywiście to ciebie ciekawi. Ze swoją wiedzą, swymi pytaniami czy odpowiedziami. Wtedy ciekawie może być wszędzie, nawet na księżycu. Z całą pewnością życie na Litwie jest ciekawe, i to z każdym rokiem coraz bardziej.

- Przed 20 laty pierwszy raz miałeś kontakt z Litwinami. Czy obecni Litwini i Litwini z tamtego okresu czymś się różnią?

I tak, i nie. Bardzo dobrze pamiętam, gdy 20 lat temu pierwszy raz, pod katedrą, zobaczyłem tę całą złość wymierzoną przeciw sowietom, od razu zrozumiałem, że będą zmiany. Od tamtego czasu sporo się zmieniło, powiedziałbym, na takiej codziennej płaszczyźnie, w stosunkach międzyludzkich. Z drugiej strony, obecnie pewne cechy czy elementy odziedziczone po sowietach są bardziej widoczne niż kiedyś. Szczególnie widoczne są one w myśleniu.

Powiedziałbym, że Litwa znajduje się w takiej swoistej mieszance dwóch systemów. Z jednej strony jest coś, co względnie można nazwać kapitalizmem. Z drugiej strony widać takie nomenklaturowe myślenie: kto kogo zna, kto ma jakie znajomości, plus ta wszechobecna dwulicowość i pustosłowie. Drugim ważnym aspektem jest pewien kompleks prowincjonalności, który wynika z bycia peryferią Unii. Za sowietów kraje bałtyckie również stanowiły obrzeża imperium, ale to były tzw „złote republiki”. Były pewnym wzorem.

Dlatego widoczna jest pewna nostalgia za tamtymi czasami. Wtedy byliśmy najlepsi, a teraz mamy zmywać naczynia? Po trzecie, jest coś takiego, że ciągle czekamy, aż ktoś nam coś zaoferuje. Czekamy na inwestycje z Zachodu. Czekamy i czekamy...

- To jest negatywna cecha?

Nie, to jest zrozumiałe. Chociaż muszę stwierdzić, że oczekuje się za dużo. Nawet od tejże Brukseli. Co mnie tak naprawdę irytuje wśród Litwinów, to fakt, że oni tak naprawdę nie rozumieją, czym jest wolność? Mówię tu zarówno o tej wewnętrznej wolności, jak i społecznej i politycznej. Bo jest kilka poziomów tej wolności.

Ostatnie badania opinii publicznej na Litwie wykazały, że większość mieszkańców Litwy woli dobrobyt od niepodległości. Vytautas Landsbergis nazwał takie podejście pozostałością po materialistycznej mentalności „homo sovieticus”. Co o tym sądzisz?

Kontrowersyjna sprawa. Jak dla mnie jest to taka automatyczna retoryka. Bardzo szanuję Landsbergisa, jednakże sądzę, że to są bardziej skomplikowane procesy. Mamy raczej do czynienia z takim psychologicznym zmęczeniem. Na zasadzie, ile możemy czekać? Coś robimy, a średnio nam to wychodzi. Takie czekanie zwyczajnie męczy.

Czy to jest myślenie homo sovieticus? Nie zgodzę się, mamy raczej do czynienia z takim naiwnym myśleniem kapitalistycznym. Weźmiemy kredyt i wszystko będzie dobrze. A to nie jest takie łatwe. Jak już wspominałem, żyjemy w swoistym mix-ie, mieszance: z jednej strony nostalgia za „minionymi czasami” gdzie były gwarancje socjalne i tak dalej, z drugiej strony chęć szybkiego wzbogacenia się.

W jednym z wywiadów powiedziałeś, że Estończykom powodzi się lepiej, bo mają bardziej skandynawską mentalność. Czym jest ta mityczna skandynawska mentalność?

Finlandia jest faktycznie jedynym państwem z krajów bałtyckich, któremu się powiodło. Oni mieli podobna sytuację, też się wyzwolili spod jarzma carskiego, a później walczyli z sowietami. Udało im się zachować wolność. Z jednej strony należą do świata Zachodu, z drugiej mają dużo cech wschodnich. A Estończycy mają silną więź z Finami.

Przykładowo, fińscy funkcjonariusze państwowi uczą się estońskiego. To, że Estończycy uczą się fińskiego, jest czymś normalnym, ale żeby Finowie uczyli się estońskiego, to już o czymś świadczy. Tego związku właśnie na Litwie nie dostrzegają. Tam nikt nie mówi o strategicznym partnerstwie, bo to jest oczywiste. Litwa ciągle garnie się do Szwecji, a przecież Finlandia jest dużo bliższa dla Litwy.

- Rozmawiamy o stosunkach estońsko – fińskich, to może przejdźmy do stosunków, czy konfliktu polsko – litewskich. Czy rozumiesz ten konflikt?

Oczywiście, że rozumiem. Tu nie trzeba mocno wgłębiać się w historię. Chociaż, gdy spojrzymy trochę dalej, to zobaczymy, że litewska elita też mówiła po polsku. Byłem świadkiem jednej ciekawej sytuacji, gdy oglądałem film „Tadas Blinda. Początek”. Nie chcę wypowiadać się o wartości artystycznej tego dzieła, jednak zwróciłem uwagę na pewien szkopuł: w tym filmie szlachta rozmawia po litewsku.

Obok mnie siedzieli młodzi Litwini, chyba studenci, którzy od razu zareagowali: „to niemożliwe, przecież oni mówili po polsku”. Widzimy więc, że ludzie mają jakąś świadomość historyczną, jest jakieś pokrewieństwo między narodami. Trochę szkoda zatem, że teraz wygląda to nie najlepiej. Ale podam też taki przykład. Pierwszy litewski wiec niepodległościowy odbył się pod pomnikiem Adama Mickiewicza. To jest jakiś punkt wyjścia.

- Więc dlaczego się później nie udało zachować poprawnych stosunków?

Było wiele przyczyn. Słyszałem wiele relacji, w tym również od samych Polaków, że w czasie tzw. śpiewającej rewolucji sowieci wykorzystali ich przeciwko niepodległości. Z drugiej strony, kiedy zaczęły się rozmowy, że sowieckie wojsko ma opuścić Litwę, od razu pojawiły się głosy, że jak tylko ono to zrobi, tu przyjdą Polacy. Ten strach gdzieś tkwi w podświadomości.

Niedawno Ministerstwo Obrony Narodowej przeprowadziła takie badania, kto najbardziej zagraża Litwie. Odpowiedź była jasna: Polska. Dla mnie to trochę dziwne. Ale tak już się w ludzkiej świadomości zachowało. W tym wszystkim nie do przyjęcia jest dla mnie postawa Tomaszewskiego. Jest idiotyczna. Po co to wszystko potrzebne? Populista i tyle. Nie twierdzę, że nie ma osób reprezentujących tak idiotyczne postawy wśród Litwinów. Trzeba jednak z tym skończyć i pomilczeć.

- To można powiedzieć, że rozumiesz sedno problemu, ale nie rozumiesz retoryki?

Tak. W pewnym sensie, Wilno ma również tożsamość polską. Pod względem kulturowym Wilno mi się najbardziej podoba spośród miast litewskich. Tu można zobaczyć wpływy rożnych kultur: polskiej, litewskiej, białoruskiej i żydowskiej. Tu się prawdziwie czuje duszę miasta. Natomiast z politycznego punktu widzenia, Wilno jest oczywiście miastem litewskim. Tak złożyło się historycznie i trzeba zakończyć wszelkie dyskusje. Polska straciła po wojnie sporo terytoriów i nie wysuwa jakichś większych pretensji o nie. Natomiast o Wilnie ciągle się spekuluje. Trzeba z tym skończyć.

- To może opowiedz trochę o stosunkach szwedzko – fińskich?

Historia częściowo jest bardzo podobna. Finlandia była częścią Szwecji, a elita fińska mówiła po szwedzku. Obecnie język szwedzki jest drugim językiem oficjalnym Finlandii. Wszyscy urzędnicy mówią po szwedzku. Poprzez język szwedzki Finlandia stała się pełnoprawną częścią Skandynawii. Te związki między krajami są bardzo silne. Jest jednak pewna różnica: gdyby nie Szwecja, Finlandia byłaby zapewne kolejną republika sowiecką.

Opowiem taką historię: sąsiad moich rodziców służył w wojsku w czasie wojny Finlandii z sowietami. Wojna z sowietami się skończyła i raptem Norwegię zaatakowali Niemcy. Całe wojsko zostaje przerzucone na granicę norweską. Szykują się do ewentualnego ataku, a tu patrzą – nie mają nabojów do karabinów, wszystkie naboje są w Finlandii. To była swoista solidarność. Sygnał, że jesteśmy razem. Mamy wspólną historię. Zresztą osiem tysięcy szwedzkich ochotników walczyło z sowietami. Później, w latach 60. kiedy sytuacja gospodarcza w Finlandii była zła, wielu Finów wyemigrowało do Szwecji.

Nigdy nie było żadnych konfliktów. Jedyny konflikt był o Wyspy Alandzkie, które zamieszkają Szwedzi, ale wyspy zostały przekazane Finlandii. Dla mnie język szwedzki, jakim się posługują mieszkańcy wysp, jest uroczy. Bardzo mi się podoba ich akcent. Wyspy Alandzkie w czymś przypominają mi Puńsk.

Source
Topics
Wszelkie informacje opublikowane na DELFI zabrania się publikować na innych portalach internetowych, w mediach papierowych lub w inny sposób rozpowszechniać bez zgody DELFI. Jeśli zgoda DELFI zostanie uzyskana, trzeba obowiązkowo podać DELFI jako źródło.
pl.delfi.lt
Comment Show discussion